Komentarze: 0
Gdy tylko dobry Bóg stworzył psa, ten polizał Jego rękę, a Bóg pogładził go po głowie.
- Czego chcesz, piesku?
- Dobry Boże, chciałbym mieszkać u Ciebie, w niebie, na macie przed drzwiami.
- Tylko by tego brakowało! - powiedział Bóg. - Nie potrzebuję psa, bo nie stworzyłem złodziei.
- A kiedy ich stworzysz, Panie?
- Nigdy. Jestem zmęczony. Odpięciu dni pracuję i już czas, bym
odpoczął. Ukończyłem ciebie, psie, jesteś moim najlepszym stworzeniem,
moim arcydziełem. Lepiej, jeśli na tobie się zatrzymam. Źle, gdy
artysta z uporem pragnie przewyższyć swoje natchnienie. Gdybym nadal
tworzył, gotów bym coś zepsuć. Idź już, piesku! Idź, zamieszkaj na
ziemi i bądź szczęśliwy!
Pies głęboko westchnął. - Cóż robić będę na ziemi, Panie?
- Będziesz jadł, pił, spał, rósł i rozmnażał się.
Pies jeszcze smutniej westchnął.
- Czegóż więcej chcesz?
- Ciebie, mojego Pana! Nie mógłbyś zamieszkać również i Ty na ziemi?
- Nie - powiedział Bóg. - Mam inne sprawy do załatwienia. To niebo, ci aniołowie, te gwiazdy bardzo mnie absorbują.
Pies spuścił głowę i już miał sobie pójść, ale jeszcze raz się odezwał:
- Gdyby tam na dole, dobry Boże, był chociaż jakiś pan, podobny do Ciebie...
- Nie - odpowiedział Bóg - nie ma.
Pies skulił się, zrobił się maleńki i niski i jeszcze raz poprosił:
- Gdybyś zechciał, dobry Boże... Mógłbyś choć spróbować...
- Niemożliwe - odpowiedział dobry Bóg. - Zrobiłem to, co miałem zrobić,
moje dzieło jest skończone. Nigdy nie stworzę istoty lepszej od ciebie.
Gdybym dzisiaj chciał stworzyć inną istotę, czuję w mojej prawej ręce,
że nie udałaby mi się.
- O, dobry Boże - błagał pies. - To nic, że nie będzie udana, bylebym
ja mógł wędrować za nią wszędzie, gdzie ona pójdzie, bym mógł położyć
się u jej stóp, gdy się zatrzyma...
Wówczas dobry Bóg zdziwił się ogromnie, iż stworzył zwierzę aż tak dobre, powiedział do psa:
- A więc niech się stanie według życzenia twego serca.
I wszedłszy do swej pracowni, stworzył człowieka.
Ale człowiek o tym nie wie.